top of page
  • Zdjęcie autoraBeM

17 września 1939 – niechlubna rocznica

“Data symbol, jedna z najtragiczniejszych w historii Narodu (…) data, która w zasadniczy sposób uniemożliwia - póki rządy PRL i ZSRR nie zdecydują się wspólnie na pełne i całkowicie szczere wyjaśnienie wydarzeń tamtego okresu – usuniecie zasadniczych konfliktów emocjonalnych między społeczeństwem polskim i rosyjskim” - pisał przed 45 laty w podziemiu warszawski naukowiec i niepodległościowiec prof. Jerzy Łojek. I choć 12 lat później w istocie udało się zrobić kroczek ku wyjaśnieniu “wydarzeń tamtego okresu”, Rosjanie w depeszy TASS przyznali się m.in. do popełnienia zbrodni katyńskiej, do wyjaśnienia i szczerego załatwienia tych spraw, w dalszym ciągu droga jest daleka.


Spotkanie żołnierzy Armii Czerwonej i Wermachtu na terytorium okupowanej Polski, fot. wikipedia/Bundesarchiv, Bild 101I-121-0008-25 / Ehlert, Max / CC-BY-SA 3.0


Zarówno my, jak i kolejne pokolenie Polaków powinniśmy bowiem wiedzieć i pamiętać, że ten dzień na zawsze pozostanie symbolem zdrady Rosji, dokonanej w sojuszu z nazistowskimi Niemcami i to w dodatku dokonanej w niehonorowy sposób tj. bez formalnego wypowiedzenia wojny. Dobrze symbolizuje ją pomnik zbrodni katyńskiej w New Jersey, który przedstawia oficera przeszytego od tyłu bagnetem, choć jak wiemy ponad 20 tysięcy Polaków zginęło w tej dalej niezadośćuczynionej zbrodni od strzału w tył głowy. Dlatego też jest to zdrada “podwójna”, dotyczy również pewnych cywilizacyjnych standardów ujętych min. w konwencji genewskiej. I dlatego niezadośćuczynienie za eksterminację Polaków powinno wykluczać Rosję z europejskiej wspólnoty. Zaś tych, którzy chcą budować z nią “strategiczne partnerstwo”, jak choćby Niemcy do 2022 roku, okrywać wstydem. To jednak trochę tak, zachowując proporcje, jak gdyby przejść “do porządku dziennego” nad brakiem niemieckiego zadośćuczynienia dla Żydów. To zadośćuczynienie oczywiście miało miejsce i dobrze, że tak się stało. Na zadośćuczynienie dla nas niestety musimy jeszcze poczekać, ale zrezygnować z domagania się go nie możemy. Oznaczałoby to bowiem brak szacunku do Ofiar, Polaków jako narodu i koniec końców do samego siebie.


Zbrodnia katyńska dotyczy również w sposób szczególny Warszawy i pośrednio Mazowsza i to na wielu poziomach. Po pierwsze, first things first, niemała część jej ofiar to ludzie w taki czy inny sposób związani z Warszawą/Mazowszem, co wynikało z faktu, iż Warszawa była największym polskim miastem i tym samym skupiskiem inteligencji. Spojrzawszy na listę katyńską widzimy to dość wyraźnie. Podsędkowski Bolesław, Pobudejski Józef, Pohorecki Bolesław, Rutkiewicz Kazimierz, Postolka Tomasz, Puzdrakiewicz Kazimierz Ferdynand, Rato-Pobóg-Radałowicz Roman Tadeusz, Rzążewski Aleksander czy Rotenberg Mieczysław z Radomia, można te nazwiaska i imiona wymieniać długo i są ich setki.


Po drugie, Warszawa jest również miejscem ofiar “kłamstwa katyńskiego” tj. wszystkich tych, którzy w czasach stalinowskich mówili otwarcie o faktycznych sprawcach ludobójstwa i w związku z tym zostali zamordowani, najczęściej skrytobójczo, przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa PRL. Ta sprawa była bowiem dla budowy “przyjaźni polsko-radzieckiej" takim “kilerem”, że nomen omen, za mówienie o niej publicznie, w sposób “zatwardziały i nierokujący” po prostu groziły takie konsekwencje. Tak min. zginął mój dalszy kuzyn, syn wspomnianego wyżej Mirosława Rotenberga, Janek Gołaszewski (decyzją rodziców jako nastolatek przyjął nazwisko drugiego męża swojej mamy), który nie mógł się pogodzić z kłamstwami na temat śmierci swojego ojca. Na tydzień przed tragiczną śmiercią, upozorowaną na samobójczą (niczym Anoda rzekomo wyskoczył z 5 piętra, tyle że akademika na warszawskich Bielanach), skarżył się matce, iż nachodzą go “dziwni ludzie” grożący mu śmiercią, jeśli nie przestanie “pyskować o Katyniu”.


Po trzecie, Warszawa stała się jednak szczególnym miejscem pamięci o zbrodni. I choć nieformalny koniec stalinizmu w 1956 roku i krótkotrwała odwilż z nim związana, nie przyniosły przełomu w kwestii katyńskiej, której poruszanie było traktowane jako “działalność wywrotowa” i podlegało penalizacji, zmiany w końcu nadeszły, choć de facto stało się to dopiero w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, kiedy polskie środowiska niepodległościowe zaczęły się organizować w podziemiu. Jak możemy przeczytać w artykule Edyta Krężołek pt. O prawdę i pamięć… Sprawa Katynia w działalności opozycji w PRLna łamach biuletynu IPN, to w Warszawie w 1977 r. wydana została sygnowana przez Społeczny Instytut Pamięci Narodowej im. Józefa Piłsudskiego broszura „Katyń”, która była jedną z pierwszych podziemnych pozycji wydawniczych, poświęconych tej sprawie. Do końca lat 80. wznawiano ją kilkadziesiąt razy. Często podpisywano ją pierwszym i ostatnim nazwiskami z listy katyńskiej: Jan Abramski, Ryszard Żywiecki. Autorem broszury był w rzeczywistości Ryszard Zieliński. Wkrótce podziemne warszawskie wydawnictwo „NOWA” opublikowało także „Zbrodnię katyńską w świetle dokumentów” – raport polskiego rządu emigracyjnego, opracowany przez Józefa Mackiewicza z przedmową gen. Władysława Andersa, wydany po raz pierwszy w 1948 r. w Wielkiej Brytanii. Specjalne oświadczenie poświęcone Katyniowi w kwietniu 1980 r., w związku z czterdziestą rocznicą mordu, wydały silnie związane z Warszawą organizacje niepodległościowe tj. Komitet Samoobrony Społecznej „KOR”, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz Konfederacja Polski Niepodległej. Te środowiska opozycyjne przeprowadziły także na terenie kilku miast różne działania (uroczystości, okolicznościowe ulotki) przypominające o zbrodni, a do Organizacji Narodów Zjednoczonych wystosowany został list z żądaniem wyjaśnienia sprawy katyńskiej. Warto również podkreślić szczególną rolę Kościoła Katolickiego dla zachowania pamięci o Katyniu. Formą upamiętnienia ofiar sowieckiego ludobójstwa były tablice memoratywne, które umieszczano na terenach przykościelnych. Z obawy przed represjami władz komunistycznych unikano jednak podawania na nich informacji jednoznacznie wskazujących sprawców zbrodni.


Po wprowadzeniu stanu wojennego i w latach 80. wiedzę o Katyniu popularyzowano jeszcze intensywniej, mimo iż aparat bezpieczeństwa traktował wszelkie materiały dotyczące tej tematyki jako „wywrotowe”. Oprócz wznowień wydawnictw drugoobiegowych, dokonane przez Sowietów ludobójstwo było tematem szeregu artykułów publikowanych w podziemnej prasie. Kwestię Katynia środowiska opozycyjne podejmowały również podczas licznych wieców i manifestacji ulicznych, które organizowane były w celu upamiętniania najważniejszych wydarzeń historycznych. Hasła i ulotki przedstawiające prawdę o Katyniu wznoszono i kolportowano podczas manifestacji zorganizowanej 17 września 1982 r. w Warszawie i kilku innych miastach. W kolejnych latach transparenty i flagi z hasłami „Żądamy Prawdy – Katyń 1940 r.” czy „Prawda zwycięży” pojawiały się podczas licznych manifestacji opozycji w całym kraju.


Pisząc o tym okresie, trudno pominąć aktywność Komitetu Katyńskiego (przekształconego w Obywatelski Komitet Budowy Pomnika Ofiar Katynia w 1981 r.), który miał za cel upamiętnienie ofiar zbrodni oraz pielęgnowanie pamięci o Polakach pomordowanych na Wschodzie. Jego przewodniczącym został Stefan Melak, który kierował organizacją aż do śmierci w katastrofie prezydenckiego samolotu lecącego 10 kwietnia 2010 r. na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej. W okresie „Solidarności” podjęto inicjatywę budowy Pomnika Ofiar Katyńskich, który miał stanąć w Dolince Katyńskiej na wojskowych Powązkach w Warszawie. W wyniku starań 1 lipca 1981 r. postawiony tam został potężny granitowy pomnik, jako pierwszy taki pomnik w Polsce. Zaraz potem został skradziony i ostatecznie zwrócony dopiero w 1989 r. Na pierwotnym miejscu mógł stanąć we wrześniu 1995 roku.


Dlatego też, Warszawa dla pamięci o Katyniu jest miejscem szczególnym i od formalnego upadku komunizmu tj. pierwszych wyborów parlamentarnych w 1991 roku, nie tylko udało się uzyskać oficjalne potwierdzenie dokonania zbrodni przez Rosjan podczas pobytu Borysa Jelcyna w stolicy, ale w 2 lata później otworzyć Muzeum Katyńskie, choć nad wyraz skromne. Na otwarcie nowoczesnego muzeum trzeba było czekać ponad 20 lat. W 2015 roku bowiem otworzono nowoczesne muzeum znajdujące się na Cytadeli. Niełatwe były również losy pomników katyńskich. O tym powązkowskim była już wyżej mowa, ale miejski też napotykał trudności. W 1998 roku przy ul. Podwale został postawiony Kamień Katyński w obecności płk. Ryszarda Kuklińskiego, jednak z powodów wynikających z praw własności, za zgodą inicjatorów, został przeniesiony nieopodal. W 2012 roku ostatecznie uregulowano jego status. Czy jego rozmiary i tym samym widoczność (chociażby w porównaniu do pomnika w NJ czy Londynie) są satysfakcjonujące i mają należytą symbolikę pozostawiam Państwa ocenie. W moim odczuciu są dalece niewystarczające. Dla kwestii katyńskiej nie była również łaskawa X Muza “wolnej Polski”. Pierwszy film o zbrodni w reżyserii p.Andrzeja Wajdy powstał również nad wyraz późno, bo dopiero w 2007 roku. Dlaczego tak się działo? Wydaje się, iż decydujący był fakt, iż do 2015 roku, de facto rządziły w Polsce środowiska postkomunistyczne, agenturalne i takie, które w taki czy inny sposób, były od nich zależne. Dlatego też oczywistym było, iż należyte upamiętnienie zbrodni, będzie im “nie w smak”, gdyż obnażałoby to ich dotychczasową, komunistyczną drogę polityczną, opartą na szeregu kłamstw, w tym kłamstwie katyńskim. Tak ujmował te kwestie Piotr Semka w must read pt. “My reakcja. Historia emocji antykomunistów 1944-1956” w rozdziale “Katyńska zadra”: “...w świadomości Polaków tkwiły głęboko trzy symbole prawdziwego stosunku Sowietów do Polski. Cios w plecy 17 września 1939 r., obojętność Rosjan wobec agonii Powstania Warszawskiego i trzeci symbol najmocniej poruszający wyobraźnię - Katyń. Tą świadomość udało się przez ponad 40 lat rządów komunistów w Polsce u nie małej części Polaków niestety zamazać i de facto próbowano to zrobić również po 1989 roku. Prawie się udało, ale prawie robi wielką różnicę, jak powiadał kiedyś slogan reklamowy. Wygrana prawicy w 2005 roku jednak temu zapobiegła poprzez szereg inicjatyw m.in.. dedykowanych sektorowi NGO. Dzięki temu wsparciu udało się zorganizować cieszącą się powodzeniem do dziś oddolną inicjatywę Marszu Katyńskiego, organizowaną przez Stowarzyszenie Grupa Historyczna „Zgrupowanie „Radosław.


Warto też pamiętać, że wiele inicjatyw katyńskich z tamtego okresu miało patronaty ówczesnego Prezydenta RP a wcześniej Prezydenta Warszawy, prof. Lecha Kaczyńskiego, który sprawie był szczególnie oddany i jak wiemy dosłownie poświęcił dla niej swe życie. W swym napisanym a niewygłoszonym w Katyniu 10.04. 2010 roku przemówieniu pisał “Tragedia Katynia i walka z kłamstwem katyńskim to doświadczenie ważne dla kolejnych pokoleń Polaków. To część naszej historii. Naszej pamięci i naszej tożsamości. To jednak także część historii całej Europy, świata. To przesłanie dotyczące każdego człowieka i wszystkich narodów. Dotyczące i przeszłości, i przyszłości ludzkiej cywilizacji. Zbrodnia Katyńska już zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie jednak także świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i obronić prawdę.” Szczególnie dziś pamiętajmy o “zatwardziałych wrogach władzy sowieckiej” i inspirujmy się nimi. Byli oni bowiem w istocie sługami Niepodległej i wrogami każdej władzy niepolskiej nad Wisłą.


bottom of page