Gdy Bóg otwiera okno. O warszawskich „oknach życia”

Kilka dni temu do warszawskiego okna życia na ulicy Hożej 53 trafiło kolejne dziecko. Chłopczyk nie miał przy sobie żadnych rzeczy. Z okazji zbliżających się uroczystości ku czci św. Wojciecha, siostry zakonne nadały mu imię „Wojciech”.
Nie płacz w liście nie pisz że los ciebie kopnął nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno.
(„Nie płacz w liście”, ks. Jan Twardowski)
W Warszawie istnieją dwa okna życia. Pierwsze – przy ulicy Hożej zostało założone w 2008 roku przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, drugie – przy ul. ks. Kłopotowskiego 18 otwarto rok później i jest prowadzone przez Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Loretańskiej. Ideą przedsięwzięcia było stworzenie bezpiecznego i anonimowego miejsca, w którym rodzice z jakichś powodów porzucający dziecko, mogli je bezpiecznie zostawić. „Okna” otwarto zatem po to, aby ratować zdrowie, i potencjalnie – życie dzieci, które mogłyby zostać porzucone w każdym innym miejscu.
Idea ratowania tzw. „podrzutków” nie jest współczesnym pomysłem – inicjatywa sięga jeszcze czasów wczesnego średniowiecza i zrodziła się w XI wieku w Rzymie. W Polsce istnieje ponad 60 takich miejsc i są one prowadzone głównie przez instytucje przykościelne (Caritas) bądź zakony, oraz przez szpitale.
W 2015 Komitet Praw Dziecka ONZ wezwał Polskę do zakazania korzystania z okien życia, uzasadniając to tezą, że proceder narusza art. 6–9 i 19 Konwencji o prawach dziecka, łamiąc zwłaszcza art. 8 ust. 1, wedle którego tożsamość dziecka, w tym jego dane identyfikacyjne, powinny zostać poszanowane. Niemniej, według obrońców idei "okien życia", taka argumentacja jest bezzasadna, ponieważ zgodnie z art. 6 ust. 1 Konwencji o prawach dziecka państwa-strony uznają, że każde dziecko ma niezbywalne prawo do życia. Ta konkluzja jest równoznaczna z tym, że prawo do życia, zwłaszcza w przypadku, gdy zostaje ono zagrożone, jest ważniejsze niż prawo do tożsamości.
W Polsce okna życia funkcjonują nadal i ich liczba rośnie. Mały Wojciech jest dwudziestym pierwszym dzieckiem, które trafiło do punktu na Hożej. Zgodnie z przyjętą procedurą chłopiec trafił do szpitala.