top of page

Objawienia fatimskie a mały Kamilek

Zaktualizowano: 12 maj

13 maja to znamienna, Maryjna data. Tego dnia obchodzimy rocznicę objawień fatimskich oraz rocznicę zamachu na Jana Pawła II. W wizjach przekazanych trzem małym pastuszkom z Portugalii, m.in. Siostrze Łucji, Matka Boże zapowiedziała, że ostateczna batalia szatana stoczy się o rodzinę. 13 maja odbędzie się pogrzeb 8-letniego Kamilka, małego męczennika zakatowanego na śmierć przez swojego ojczyma pod okiem biologicznej matki, która nie zareagowała.


13 maja to również rocznica urodzin jednego z największych, polskich bohaterów i męczenników – Witolda Pileckiego. Polewanie wrzątkiem, gaszenie papierosów na ciele, łamanie kończyn, sadzanie na piecu to tortury, które znamy z więzień okresu stalinowskiego. Jaka jest analogia pomiędzy więzieniem na Rakowieckiej i bestialskich torturach popełnianych na bohaterach podziemia, a domową gehenną małego chłopczyka, którą zafundowali mu zwyrodnieni opiekunowie?


Mimo, że podobne tragedie miały miejsce już wcześniej, a instytucje państwowe zaczynały skutecznie i szybko działać w momencie, gdy wokół dramatów bezbronnych dzieci robiło się naprawdę gorąco – trudno oprzeć się wrażeniu, że ta śmierć nie jest wynikiem tylko i wyłącznie nieudolnie działających instytucji państwowych. Świat dziecka zaczyna się w rodzinnym domu. To rodzice powinni być niezłomnym filarem dla swoich latorośli – ich rolą jest pełne miłości i odpowiedzialności ukazanie im prawdy o świecie. Świat Kamilka zaczął się i zakończył w domu.


Absurdem tej sytuacji jest również to, że w sieci krąży zdjęcie matki Kamilka – na tle jej sylwetki widać z tyłu powieszony na ścianie wizerunek Chrystusa.


Psychologia wie nie od dziś, że patologia to zjawisko, które w większości przypadków jest dziedziczne. Ta, która miała miejsce w rodzinie małego Kamila to ta najbardziej ordynarna, schematyczna i przewidywalna w skutkach.


Istnieje jednakże również patologia w wersji „soft”, na którą jest przyzwolenie społeczne – tzw. „patointeligencja”, o której śpiewał Mata. To świat napędzany korpo-drinkami, soft-narkotykami i całkowitą wolnością seksualną, który również generuje kryzys rodzin. Od dłuższego czasu trąbi się na alarm o wzroście odsetek samobójstw wśród dzieci i młodzieży z tak zwanych „dobrych rodzin”. Dzieci w tych rodzinach nie chodzą wprawdzie w brudnych ubraniach, jak to miało miejsce w domu Kamilka, ale są „hodowane” bez ducha i poczucia sensu.


Zwieńczeniem takiego procesu wychowawczego jest wyksztalcenie świetnych produktów rynkowych, ale pozbawionych poczucia przynależności, zasad i tego wszystkiego, czym człowiek odróżnia się od zwierzęcia. Ten świat kończy się często na odwykach.


A gdyby ktoś tym rodzinom powiedział, że Piekło istnieje?


Skończyłoby się zapewne na internetowych memach…


W obu powyższych przypadkach zabrakło lub brakuje miejsca na wewnętrzną przemianę. Ciekawą instytucją wsparcia rodzin w odkrywaniu poczucia sensu trudnej nieraz codzienności jest kościół domowy. Trudno by było przebić się jednak obecnie z tym przesłaniem – Polska zaczyna w tym momencie stanowić teren ewangelizacyjny. Tym trudniejszy, że targetem są ludzie ochrzczeni – tacy, którym nie przeszkadza katować bezbronnych pod okiem wizerunku Chrystusa na ścianie i tacy, dla których komunia czy ślub to lanserska impreza.


W obu przypadkach coś zawiodło.


Matka Boża z Fatimy ukazała Franciszkowi, Hiacyncie i Łucji Piekło. Wizja ta była na tyle straszna, że mali Pastuszkowie usilnie błagali Matkę Bożą, aby nigdy tam nie trafili.

"Dlaczego Nasza Pani nie pokazuje piekła grzesznikom? Gdyby je widzieli, nie grzeszyliby, aby się tam nie dostać" – stwierdziła Hiacynta.

Niestety, po ujawnieniu pierwszej tajemnicy cyniczny świat wcale nie doznał wstrząsu, jakiego oczekiwały przejęte wizją dzieci. Wstrząs oznaczałby potrzebę zmiany – a oprócz przemian społecznych zgodnych z duchem Ewangelii, które są bez wątpienia nieodzowne, aby mechanizmy prawne i instytucje państwowe działały w sposób sprawiedliwy i skuteczny – potrzebna jest jeszcze przemiana jednostki - każdego z nas – również tych deklarujących wiarę katolicką.

To pociągnie za sobą przemianę najważniejszego filaru, jakim jest rodzina.


Kardynał Carlo Caffarra, w czasie, gdy był arcybiskupem Bolonii we Włoszech, otrzymał od Siostry Łucji list, w którym pisała, co następuje:

„Ostateczna bitwa między Panem a królestwem szatana będzie dotyczyć Małżeństwa i Rodziny». Nie lękajcie się (...), ponieważ ktokolwiek pracuje na rzecz świętości Małżeństwa i Rodziny, zawsze będzie zwalczany i będzie doświadczał wszelkich przeciwieństw, ponieważ jest to kwestia decydująca. Następnie zakończyła: «mimo to Matka Boża już zmiażdżyła mu [szatanowi] głowę”.

Truizmem jest, że rodzina jest najważniejsza, jednak warto się nad tym stwierdzeniem pochylić w kontekście obecnego kryzysu rodzin. Współcześni ewangelizatorzy stawiają pytania, w jaki sposób w obecnym czasie powinna się odbywać ewangelizacja – czy w tym wszystkim chodzi o urządzanie demonstracji i kontrmanifestacji ulicznych na rzecz poparcia określonego systemu wartości? Demonstrowanie poglądów w przestrzeni publicznej też ma, oczywiście, swoje uzasadnienie, jednak duchowni nawołują do tego, aby skupić się głównie na relacjach rodzinnych.


Biografie wielkich Polaków, takich jak płk Pilecki, ks. Jerzy Popiełuszko, czy Prymas Tysiąclecia pokazują, że w większości przypadków to dom staje się zarzewiem późniejszej wielkości lub upodlenia.


W 1967 roku Prymas Tysiąclecia w liście pasterskim na Wielki Post ogłosił program Społecznej Krucjaty Miłości. Jej przesłanie było proste – indywidualna odnowa moralna oraz przemiana najbliższego otoczenia:

"Któż z nas, Najmilsi, nie pragnie być miłowanym? – Pomimo tak zwanych „trzeźwych czasów”, o miłość rodziców zabiegają dzieci, walczą o jej wzajemne dochowanie rodzice, oczekują jej różne warstwy i klasy społeczne, całe narody, a nawet ci, co narodami rządzą, świadomi nieskuteczności paragrafów, domagają się od nas miłości. Słowem – cała ludzkość trwa w powszechnym pragnieniu miłości"

Powyższe stwierdzenie boli w kontekście losów małego Kamilka, który doznał piekła w swoim rodzinnym domu.


Jak się okazuje, po tym, gdy chłopczyk trafił go Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. Jana Pawła II i rozpoczął swoją beznadziejną walkę o życie, mnóstwo ludzi przesyłało mu prezenty - wśród nich znalazły się zabawki, aniołki oraz bardzo osobiste dewocjonalia - medaliki i różańce. Ktoś przesłał również różaniec z Medjugorie, który ma zostać umieszczony w szpitalnej Kaplicy Aniołów Stróżów.


Wszystkie te prezenty zostaną 13 maja złożone przy jego grobie.




bottom of page