Prof. Jan Żaryn: AK i NSZ to był fenomen z którego możemy być dumni
„W sierpniu 1944 r. został w pewien sposób odbudowany pakt Ribbentrop-Mołotow i Niemcy oraz Sowieci zdawali sobie sprawę, że Polska i Polacy to naród, którego nie da się ujarzmić i trzeba go zniszczyć, by nie przeszkadzał w jakichkolwiek planach, które by były w przyszłości obecne w tej części Europy. Rozkaz Hitlera by zniszczyć miasto i zamienić Warszawę w gruzowisko wpisuje się w politykę niemieckiego ludobójstwa, które poznaliśmy od 1 września 1939 roku” – mówi w wywiadzie dla mazowiesci.pl prof. Jan Żaryn, historyk i dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.

fot. idmn.pl
Mazowiesci.pl: Za co powinniśmy podziwiać Powstańców Warszawskich?
Prof. Jan Żaryn: Trzeba ich ewidentnie cenić za gotowość poświęcenia życia za wartości. Uważali Oni, że są wartości o wyższej cenie niż własne życie. Taką wartością była niewątpliwie miłość do własnej ojczyzny, do tego całego polskiego dziedzictwa, które zobowiązywało nie tylko do wyrażania publicznie i prywatnie swojej opinii, ale także dawania świadectwa czynem. I to jest prawdopodobnie dla nas coś nieosiągalnego, więc trzeba ich podziwiać. Trzeba podziwiać zarówno dowódców – już dojrzałych, którzy przecież zdążyli w swojej młodości walczyć o niepodległą Polskę, w I wojnie światowej i wojnie polsko-bolszewickiej, a także tych młodych, którzy dopiero dojrzewali, dorastali a okazało się, iż są dużo bardziej dorośli niż niejedno obecne serce i umysł Polaka. Trzeba ich podziwiać za dar rozumienia ważniejszych spraw. Jako historyk jestem bardzo wdzięczny Powstańcom Warszawskim, że zostawili po sobie bardzo często wspaniałe świadectwa życia. To fascynujące historie. Dzięki nim wiemy kim był np. ks. prof. Jan Salamucha, który zginął na ul. Wawelskiej na Ochocie. Możemy poznać wspaniałych dowódców chroniących swoich żołnierzy jak dowódca walczącego Mokotowa – pułkownik Józef Rokicki, komendant główny Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW).
Te życiorysy to niezwykła historia ludzi podejmujących decyzje, którzy mogą być dla nas pewnym wzorcem, nauczyć nas czegoś. Może się też przecież zdarzyć, że ta nauka będzie nam potrzebna, niekoniecznie w tych samych zadaniach, ale w podobnych, gdzie także potrzebna będzie odwaga. To pokolenie Powstańców – od najmłodszych, do najstarszych, to jest niezwykły dar dla współczesnych pokoleń naszych rodaków.

ZWZ-AK jako ruch oporu był fenomenem na tle innych partyzantek w okresie II wojny światowej?
Bez wątpienia fenomen Polskiego Państwa Podziemnego jest tym, z czego możemy być dumni jako Polacy. Z jednej strony była ta niewątpliwie część polskiego Państwa, którego ważną częścią był Rząd Polski na uchodźstwie, z Prezydentem, z Premierem, Naczelnym Wodzem na czele, z wojskiem w postaci Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, z opieką nad polskimi cywilami-tułaczami, którzy opuszczali nieludzką ziemię Związku Sowieckiego. Polski Rząd, więc obejmował wiele zadań, w różnych zakątkach na kuli ziemskiej. A na terytorium okupowanej Polski – Polskie Państwo Podziemne z pionem wojskowym, czyli Armią Krajową na czele. W szczytowym momencie w AK na początku 1944 roku było w jej szeregach ok. 380 tys. żołnierzy i oficerów – niektóre szacunki mówią nawet o 400 tys. AK była świetnie zorganizowana, zarówno Komenda Główna, jak i na poziomie Okręgów – czyli przedwojennych województw. W tym samym schemacie organizacyjnym funkcjonowały także cywilne struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Delegatura Rządu na Kraj funkcjonowała z licznymi departamentami, odpowiednikami ministerstw, miała także swoje władze okręgowe, także z takimi niezwykłymi organizacjami podległymi Delegaturze jak Rada Pomocy Żydom, która powstała w grudniu 1942 r. i podlegała w sensie budżetowym i zadaniowym Departamentowi Spraw Wewnętrznych Delegatury. Były także funkcjonujące w podziemiu polskie partie polityczne, które - poza komunistami będącymi agenturą sowiecką nad Wisłą - przyjęły Polskie Państwo Podziemne jako swoją reprezentację. Przypomnę, że również Narodowe Siły Zbrojne - liczące w szczytowym momencie ok. 90 tys. żołnierzy i oficerów, także struktura cywilna, czyli Służba Cywilna Narodu, rzecz jasna była częścią wielkiego niepodległościowego podziemia, uznającego władze polskie na uchodźstwie. W cywilnych strukturach Podziemia istniały struktury sądownicze, niezależna prasa wielokierunkowa ideowa. Szczególnym fenomenem – w kontekście Powstania – jest Warszawa. To miasto żyło konspiracją w latach II wojny światowej. Zdaniem znanego historyka Gunnara Paulsona, po stronie aryjskiej ukrywało się 25 tys. Żydów. To jest niezwykłe z punktu widzenia możliwości ukrycia takiej mniejszości narodowej w warunkach konspiracyjnych. To jest wyznacznik pewnej umiejętności i solidarności życia, w tym wielkim wspaniałym mieście. Milionowe miasto, gdzie były silne struktury okupanta – tzw. dzielnica niemiecka, areszty, Gestapo, więzienia, wiele tysięcy wojska i policja. Tym niemniej Warszawa była zdolna by konspiracja się rozwijała i by sięgała bardzo głęboko. Tajne nauczanie obejmujące uczniów szkół gimnazjalnych, przedmaturalnych to kolejny z tych fenomenów. W podziemnej Warszawie funkcjonowały także szkoły wyższe, w tym Uniwersytet Warszawski oraz Uniwersytet Ziem Zachodnich. Ten drugi, po zwycięskiej wojnie, nie miał wracać do Poznania, a znaleźć się w odzyskanym Królewcu, jako Uniwersytet im. Romana Dmowskiego. I to jest ważne w kontekście wydarzeń rozpoczynających się w dniu 1 sierpnia 1944 roku, gdzie kilkanaście tysięcy żołnierzy i oficerów, konspiracyjnie działających, ujawnia się otwarcie podejmując walkę. Stała się zatem Warszawa - wolną Polską, ostatni czas wolnej Polski, to właśnie powstańcza Warszawa. Ludność cywilna stanowi wówczas bardzo ważny fragment, którym jest samoorganizacja Polski w okresie Powstania Warszawskiego.

Generał „Bór” (drugi z lewej) i pułkownik „Radosław” (następny) na odprawie w okolicach fabryki Kammlera przy ul. Dzielnej na Woli/ źródło fotografii: Nieznany - Iskra 1944 (ze zbiorów Tadeusza Karlikowskiego) Jerzy Piorkowski (1957) Miasto Nieujarzmione, Warszawa: Iskry/domena publiczna/wikimediacommons
Warszawa biła się osamotniona, Stalin zatrzymał ofensywę, a Hitler kazał miasto zrównać z ziemią. III Rzesza i ZSRR dały się poznać jako państwa zbrodnicze, ale czy kulminacja tych zbrodni właśnie nie nastąpiła w okresie Powstania pana zdaniem?
W sierpniu 1944 r. został w pewien sposób odbudowany pakt Ribbentrop-Mołotow i Niemcy oraz Sowieci zdawali sobie sprawę, że Polska i Polacy to naród, którego nie da się ujarzmić i trzeba go zniszczyć, by nie przeszkadzał w jakichkolwiek planach, które by były w przyszłości obecne w tej części Europy. Rozkaz Hitlera by zniszczyć miasto i zamienić Warszawę w gruzowisko wpisuje się w politykę niemieckiego ludobójstwa, zbrodnie które poznawaliśmy od 1 września 1939 roku, przypomnijmy zbrodnię w Piaśnicy czy szerzej zbrodnię pomorską, ale także późniejszą Akcję AB, Górki Szwedzkie czy Palmiry. Od pierwszych dni września był to znak rozpoznawczy III Rzeszy. Rzeź Woli, Ochoty, ok. 50 tys. mieszkańców Warszawy wymordowanych - bezbronni ludzie - zabici w brutalny sposób. Redemptoryści na ul. Karolkowej, dom po domu wypalane. To wszystko jest świadectwem daleko idącego zwycięstwa pogaństwa w sercach i umysłach Niemców i podległych im służb. Pozbawiło to ich sumień i skrupułów w imię pangermanizmu. A Sowieci to drugie pogańskie państwo - bolszewickie, które pod wodzą Stalina uzurpowało sobie wówczas prawo do opanowania terytoriów Europy Środkowej, idąc śladem wojny 1920 roku. Tym razem jednak Stalin wzmocniony był, niewątpliwie, tym że mógł być postrzegany jako wyzwoliciel Europy spod faszyzmu i Anglosasi tę propagandę kolportowali. Z tragicznym skutkiem dla narodów Europy Środkowo-Wschodniej. Szczególnie Amerykanie, z prezydentem Rooseveltem na czele byli współodpowiedzialni za tę krótkowzroczność polityczną, której dopuścili się w 1944 roku i 1945 roku, a która później zaowocowała tragediami w kolejnych dziesięcioleciach, dramatami narodów pozostawionych za Żelazną Kurtyną. W 1946 roku, Churchill, nie będąc już premierem Wielkiej Brytanii wygłosił płomienną przemowę w odpowiedzi na słowa Stalina, który groził Zachodowi, że póki istnieje kapitalizm to rewolucja bolszewicka musi trwać, by ostatecznie dotrzeć do Atlantyku. Churchill, w obecności Harry’ego Trumana, prezydenta USA, stwierdził że nad światem zawisła Żelazna Kurtyna i Zachód nie pozwoli komunistom jej przekroczyć. Szkoda, że tego nie zrozumieli w 1944 roku. Wtedy zawisłaby w innym miejscu! Polskie racje niepodległościowe nie zostały należycie ocenione i docenione, Anglosasi nie podjęli tej walki, byli zbyt ulegli i tchórzliwi wobec roszczeń Stalina. Ten mógł patrzeć w 1944 roku jak ginie miasto, jak ginie ostatni bastion niepodległej Polski. To lekcja, z której dziś także trzeba wyciągać wnioski.

Żołnierze Kolegium „A” – elitarnej jednostki Kedywu Okręgu Warszawskiego AK. Okolice ul. Stawki/ źródło fotografii: Juliusz Bogdan Deczkowski - Tadeusz Sumiński , ed. (1959) "Pamiętniki żołnierzy baonu "Zośka". Powstanie Warszawskie"/ domena publiczna/ wikimediacommons
1 sierpnia zawsze wraca dyskusja czy decyzja o wybuchu Powstania miała sens – czasem ma ona charakter cywilizowanej debaty historyków, ale czasami politycznej awantury. Jak pan profesor ocenia decyzję o rozpoczęciu Powstania?
Przed wybuchem Powstania, dyskutowano w podziemiu i na uchodźstwie o sensie włączenia stolicy do akcji „Burza”. Gen. Kazimierz Sosnkowski, Naczelny Wódz, i szeroko pojęty obóz narodowy w Kraju, byli przeciwni. Nie wierzyli ani Sowietom, ani w zdolność Anglosasów w przełamaniu stanowiska ich bolszewickich sojuszników. Dotychczasowy przebieg „Burzy” jedynie potwierdzał to stanowisko. Ale wszyscy poszli do Powstania, od 1 sierpnia – zarówno zwolennicy tej decyzji, jak i przeciwnicy. Niewątpliwie też się wpisuję w tę dyskusję jako historyk i nie będę specjalnie oryginalny gdy ocenię decyzję o wybuchu Powstania jako tragiczną. Wywołała niezwykle tragiczne skutki, zginęło co najmniej 180 tys. mieszkańców Warszawy, zginął kwiat narodu polskiego, wspaniała młodzież i żołnierze walczący na barykadach. Miasto zostało w 85 % zrównane z ziemią. Nie udało się osiągnąć także politycznych celów Powstania. Nie odzyskano i nie uratowano Niepodległej. Nie znaczy to jednak, że ta tragiczna decyzja miała alternatywną konkurentkę. I na tym polega tragizm tej sytuacji, jak w tragedii greckiej. Ja bardzo współczuję gen. Tadeuszowi Borowi Komorowskiemu, że musiał wówczas podjąć decyzję i musiał z tą decyzją żyć, brał za to odpowiedzialność, mówił o tym m.in. przed swoją śmiercią w Radiu Wolna Europa, w jednej z audycji. Padały na niego gromy, że podjął decyzję zakończoną klęską. Trzeba mieć niezwykły szacunek do Bora-Komorowskiego, jak i do tych wszystkich, którzy walczyli przez 63 dni, jak się okazało, beznadziejnej walki, ponieważ my jako Polacy mamy prawo do niepodległości. I to prawo wówczas zostało światu jednoznacznie wyartykułowane. Dzięki temu mamy taką, a nie inną zdefiniowaną polskość, nadal jesteśmy Polakami. Dzisiaj bierzemy zatem udział w debacie o Powstaniu, ale wszyscy są zgodni co do tego – chcemy być wolnym narodem. To właśnie przyświecało Powstańcom.