top of page

Sharenting – czyli dlaczego nie warto publikować zdjęć dziecka w sieci?


„Share”, czyli udostępniać i „parenting”, czyli rodzicielstwo. Poziom świadomości o bezpieczeństwie informacji w sieci rośnie, jednak nadal nie brakuje naiwnych poszukiwaczy „lajków”, którzy z miłą chęcią udostępnią najbardziej intymne sfery swojego życia (bądź z życia dzieci) w zamian za aprobatę obserwatorów.


Udostępnienie prywatnych szczegółów z życia okazuje się decyzją na lata. Jak mawiają Sokratesi naszych czasów – „W sieci nic nie ginie”. Niestety, okazuje się to prawdą – zwłaszcza w przypadku Facebooka.


Gdy Facebook wszedł na rynek polski w 2008 roku, zrobił furorę. Wprawdzie mieliśmy już za sobą epizody pierwszych mediów społecznościowych, typu Gadu-Gadu, czy Nasza Klasa, ale portal Marka Zuckerberga zdecydowanie wszystkie pozostałe media zdeklasował. Potem był Instagram, Tiktok, itd…


Z czasem zaczęliśmy traktować kolejne portale społecznościowe bardziej wybiórczo – Tiktok jest obecnie używany raczej przez najmłodsze pokolenie, a Facebook to głównie domena Milenialsów. A to właśnie ich pokolenie jest tym, które ma dzieci…

I chętnie udostępnia zdjęcia.


Dlaczego nie warto publikować wizerunku dziecka w sieci? Przedstawiamy cztery powody.


1. Już tego nie cofniesz

Okazuje się, że zdjęcia nie znikną wraz z usunięciem przez Ciebie profilu w SM. Będą one nadal dostępne w wyszukiwarce lub, jeżeli ktoś je zawczasu załaduje – nie znikną z prywatnych baz. Faktem jest, że tak naprawdę nie wiesz, kto w międzyczasie zainteresował się intymnymi szczegółami z Twojego życia. Krąg ludzi, którzy zastrzegają swój profil jako prywatny i stara się również zastrzec treści, bądź weryfikuje dokładnie listę znajomych, wprawdzie rośnie, ale jest jeszcze wielu Kowalskich, którzy często i gęsto chwalą się szczegółami ze swojego życia prywatnego.


I nie ma w tym nic złego, jeżeli ktoś świadomie podejmuje taką decyzję. Dotyczy to zwłaszcza influencerów, dla których budowanie wizerunku w sieci stanowi finansową inwestycję. Oni również decydują się często na publikację zdjęć swoich pociech, ale w wielu przypadkach jest do decyzja mało spontaniczna i toruje drogę do budowania ich kariery w przyszłości.


2. Uwaga! Pedofil po drugiej stronie ekranu

Nie wiesz do końca, na których portalach wyląduje ostatecznie zdjęcie Twojego dziecka. Dlatego chwalenie się przed „znajomymi” faktem, że dziecko nauczyło się robić siusiu na nocniku, czy publikowanie zdjęć w negliżu, na przykład podczas kąpieli, może spotkać się z innym odbiorem niż byśmy chcieli.


Dlatego warto potraktować ekran z dystansem i stosować - podobnie jak w trakcie jazdy – zasadę ograniczonego zaufania. Zwłaszcza, że to my jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo swoich pociech – a wizerunek jest sprawą prywatną. Facebook „zbiera” różne informacje, włącznie z lokalizacyjnymi – zatem, być może nie warto „mówić” mu wszystkiego o sobie i swojej rodzinie.


Zwłaszcza, że i tak wie o nas bardzo dużo. Wystarczy spojrzeć na spersonalizowane reklamy, których jesteśmy adresatami, żeby zrozumieć, iż algorytm kolekcjonuje nie tylko tak zwane twarde dane, ale również bardzo dobrze poznaje nasze preferencje.


3. Sprzedaż wizerunku „za lajki”

Mechanizm polubień działa w tak mądry sposób, że chcemy ich więcej i więcej. Egocentryzm i niedowartościowane ego bardzo szybko uzależniają się od aprobaty serwowanej przez „mniej lub bardziej” znajomych. Od lat zmieniają się strategie marketingowe dotyczące reklamy na Facebooku. Dawniej „kupowano” lajki, generowano fake-profile, aby podbić wrażenie aprobaty pod produktem. Dzisiaj wiemy, że polubienia nie są tak istotne strategicznie, bo nie zawsze przekładają się na konwersje (czyli, na przykład, sprzedaż).


Niemniej nie dotyczy to wizerunku „przeciętnego Kowalskiego”, który Facebooka czy inne media społecznościowe traktuje w kategoriach albumu rodzinnego. Lub wirtualnej publiczności, która obdarzając przelotnym poklaskiem, poprawia mu dzień.


Podobnie jak w filmie, również w publikacji zdjęć zawsze zadziałają tak zwane „zmiękczacze”. Należą do nich dzieci i zwierzęta. Publikując wizerunek dziecka lub domowego pupila możemy mieć niemal stuprocentową pewność, że otrzymamy to, czego pragniemy. Czyli łapkę do góry.


Zwierzęciu i tak wszystko jedno. Ale co na to nasze dziecko?


4. Co na to nasze dziecko?

Wiemy, że przetwarzanie danych osobowych dziecka w wieku do 16 lat, czyli, na przykład, publikowanie zdjęć w Internecie, wymaga wyrażenia zgody osoby sprawującej władzę rodzicielską. Czyli – jeżeli przedszkole bądź szkoła prowadzi grupę na Fb, bądź w jakikolwiek inny sposób w ramach reklamy chce udostępnić zdjęcia naszych pociech – potrzebna jest na to specjalna zgoda rodzica.


Tak więc zanim dziecko ukończy 16 lat, możemy mu „zaserwować karierę w sieci” na własną rękę. Spece od wizerunku twierdzą, że jeżeli nie ma nas w sieci, nie istniejemy w ogóle.


Biorąc pod uwagę fakt, że poziom świadomości na temat bezpieczeństwa – a raczej zagrożenia bezpieczeństwa informacji w sieci – sukcesywnie wzrasta, jest większa szansa na to, że nie będziemy zdjęć dzieci publikować zbyt frywolnie i lekkomyślnie.


Zwłaszcza, że nie wiemy, kim zostaną w przyszłości. Jeżeli mały X zdecyduje się w przyszłości zostać prezydentem lub premierem Polski, być może nie będzie mu na rękę, że w sieci krąży jego zdjęcie podczas pierwszej udanej "sesji nocnikowej". Należy pamiętać, że obecnie kreacja wizerunku i strategia budowania marki osobistej niemało kosztuje…


Gdy Kate Middleton została żoną Williama, sieć została „oczyszczona” z wszelkich, niedoskonałych „incydentów” zdjęciowych, które mogłyby zaszkodzić wizerunkowi księżnej i potencjalnej przyszłej monarchini.


„Stety” albo niestety – nie wszystkie nasze pociechy będą zapewne w przyszłości pełniły ważne funkcje. Aczkolwiek, jeżeli istniejemy w sieci, stajemy się w pewnym sensie „z marszu” osobami publicznymi. Takimi stają się również nasze dzieci – czasami wbrew swojej woli.


Warto jako rodzice zadbać o to, aby możliwie dyskretnie obchodzić się z wrażliwymi danymi naszych dzieci lub też, aby ich wizerunkowi zwyczajnie nie zaszkodzić.

bottom of page