W jaki sposób nauczyć maleńkie dziecko języka obcego?

Wyścig szczurów trwa, a większość rodziców ma poczucie, że musi w nim uczestniczyć. Ambitni rodzice spieszą zapisywać swoje dzieci na różne zajęcia (zwłaszcza językowe) zanim jeszcze dziecko nauczy się komunikować ze światem, bo przecież dobra edukacja to podstawa. A i owszem. Nieśmy kaganek oświaty od najmłodszych lat, ale róbmy to z głową.
Niektóre badania pokazują, że dziecko najefektywniej chłonie wiedzę w wieku 2-3 lat. Inne znowuż, że ten najbardziej intensywny rozwój mózgu trwa do 7 roku życia. Kolejna teoria głosi, że z nauką języka obcego pod kątem przyswajania rodzimego akcentu dzieci mają czas mniej więcej do 12 urodzin. W tym wieku kończy się proces lateralizacji półkul mózgowych, tak więc po tym okresie ośrodki odpowiedzialne za wzrok, słuch i motorykę są już w pełni dojrzałe, i nie przyswajają głosek obcobrzmiących tak efektywnie.
W obawie, że ich pociechy znajdą się „w tyle” rodzice zapisują dziecko na kursy językowe, gdzie popadnie. Króluje lingua franca – angielski. Zaganiani rodzice w stresie „urywają się” z pracy, aby zawieźć nieraz rozhisteryzowane i śpiące dziecko na zajęcia. Po drodze korki i letnia duchota – przecież zbliża się okres wakacyjny – najlepszy czas na edukację dla malucha. Gdy tylko dziecko znajdzie się na upragnionych zajęciach rodzice uspokajają się i nabierają poczucia sensu. W końcu ich pociecha ma szansę osiągnąć to, czego oni sami osiągnąć nie zdołali – umiejętności językowe od najmłodszych lat.
A teraz wracamy do świata realnego. Poniżej przedstawiamy trzy metody, które pozwolą uniknąć zbędnego stresu:
1. Zamiast zapisywać dziecko na 50-minutowe zajęcia raz w tygodniu, puść mu bajkę w języku obcym
Badania pokazują, że aby przyswoić efektywnie język obcy, należy się niejako w nim „zanurzyć” (immerse). Jeżeli jesteśmy na tyle zdeterminowani, aby zapisywać dziecko do obcojęzycznego żłobka (i stać nas na to), wozić je codziennie na minimum 2 godziny na zajęcia (stosownie do godzin popołudniowej drzemki), bądź zatrudnić obcojęzyczną guwernantkę – proszę bardzo. Takie działania mogą przynieść efekt. Natomiast wożenie malucha raz w tygodniu „na język”, aby posłuchało inscenizowanej przez lektora/lektorkę piosenki raczej mija się z celem.
Jest także druga strona medalu – istnieje prawdopodobieństwo, że jeżeli maluch przyswaja dwa języki jednocześnie od bardzo wczesnych lat (ojczysty i docelowy) – może to spowodować, że zacznie mówić później, niż zaczęłoby, gdyby miało w swoim środowisku tylko jeden język. Jednak naukowcy zapewniają, że jest to jedynie efekt tymczasowy, a zbyt wczesna ekspozycja na dwa języki nie powoduje uszczerbku w nauce języka ojczystego.
Zatem, można śmiało próbować „zanurzyć” dziecko w świat języka obcego poprzez używanie wszechobecnej technologii – puszczanie bajek, piosenek, wierszyków etc. Warto o tym pamiętać – zwłaszcza, że dziecko do pewnego okresu nie odróżnia języków – jest mu zatem wszystko jedno, w którym słucha treści bądź ogląda.
2. Nauka przez zabawę
Ponoć najlepsze wyniki w przyswajaniu wszystkich aspektów języka docelowego są osiągane w wieku około 9-11 lat. Dzieci mają wówczas opanowane podstawy języka ojczystego, co ma duże znaczenie przy formalnej akwizycji drugiego języka.
Dlatego „katowanie” 4 latka słówkami i gramatyką mija się z celem. Jeżeli poczujemy się lepiej, dlatego, że nasze dziecko umie liczyć do dziesięciu po angielsku to wspaniale, jednak nie o to w tym wszystkim chodzi. Jeżeli nauka nie odbywa się poprzez przyswajanie symultaniczne od urodzenia, wówczas odpuśćmy kilkulatkowi „kucie” pojedynczych zwrotów. Lepszy efekt przyniesie rymowanka, gra ruchowa po angielsku bądź przebywanie w towarzystwie kogoś, kto po prostu mówi w danym języku (bez akcentu), przez co dziecko będzie miało okazję osłuchać się z melodią języka. Na regularną naukę w formie ustrukturyzowanych lekcji przyjdzie czas w wieku wczesnoszkolnym.
3. Zaszczep pasję od najmłodszych lat i stwórz językowe środowisko naturalne
Zainteresuj dziecko językiem docelowym. W jaki sposób? Poprzez książeczki (po angielsku, niemiecku, francusku etc.),audiobooki, pioseneczki lub krótkie zabawy. Czyli zareklamuj aspekt kulturowy i literacki. Kwestią oczywistą jest fakt, że dzieci nie będę przyswajać języka na zasadzie fascynacji regułami bądź gramatyką opisową. Warto sprawdzić preferencje malucha – być może „wpadnie mu w ucho” jakaś konkretna melodia, słuchowisko, piosenka – to dobra okazja, aby stosować powtórki.
Metoda naturalna jest bez wątpienia efektywniejsza niż metoda monitor, czyli świadomego przyswajania reguł. Psychologiczne pielęgnowanie w sobie „poczucia przyswajania” wiedzy bądź przymusu jej przyswajania często bywa skutecznym czynnikiem hamującym, również w przypadku nauki języka obcego przez dorosłych. Samodyscyplina jest na pewnym etapie oczywiście potrzebna, natomiast nauka metodą naturalną – w przypadku dzieci najlepiej poprzez zabawy ruchowe i „zanurzenie” w języku - daje w przyszłości ogromną szansę na bilingwizm. Dodatkowo poczucie radości, jakie daje nauka z pasji to nieoceniony czynnik napędowy, który prostą drogą poprowadzi do językowego mistrzostwa.
Dzisiejszy świat stwarza ogromne możliwości samokształcenia – portale obcojęzyczne, serwisy społecznościowe, wiadomości, nieograniczone możliwości kontaktu z ludźmi, materiały video, czaty, dostęp do obcojęzycznej literatury i ogromny wybór aplikacji sprawia, że nie musimy właściwie wychodzić z domu, aby posiąść upragnioną wiedzę. Istotę efektywnego jej przyswajania i sens zbędnego wydawania pieniędzy na zdobycie wykształcenia dobitnie ukazał amerykański dramat obyczajowy z 1997 roku – „Good Will Hunting”, opowiadający historię młodego geniusza, który wiedzę posiadł w publicznych bibliotekach i deklasował studentów prestiżowych uczelni.
Ponadto – jak stwierdził Oscar Wilde – nie wszystkiego, co warto wiedzieć, da się nauczyć:
“Education is an admirable thing, but it is well to remember from time to time that nothing that is worth knowing can be taught.”